O przypieczonych tostach i spalonych mostach

8/10/2016

Umiemy panować nad ogniem, chociaż nie unikamy pożarów. Umiemy się kochać i przyjaźnić, ale nie potrafimy uciec od rozczarowań i spalonych mostów. Nikt nam jednak nie broni budować nowych, to tylko kwestia czasu i odpowiedniej motywacji. Na zgliszczach przecież powstaje tyle pięknych rzeczy...

Mam wrażenie, że nasze życie trochę zależy od tego, na jakich ludzi trafimy. Może nawet dużo bardziej niż trochę. Dobrze jest mieć przecież wiernego przyjaciela z czasów podstawówki. Albo chociaż takiego z liceum czy ze studiów. Przynajmniej jednego. Nie rozumiem więc, dlaczego nie zawsze kierujemy się zasadą szanuj i kochaj przyjaciela swego? Z przyjaźnią jest przecież trochę jak z tlenem. Bez miłości i kochanka w łóżku obok jakoś żyć się da, bez przyjaciela, moim skromnym zdaniem, po prostu nie żyjemy,

O ile tostów nie przypalam, to ja, wielka miłośniczka przyjaźni, spalanie mostów opanowałam w życiu do perfekcji. Jak dobrze sięgnę pamięcią, po każdym etapie swojej edukacji klikałam wytnij, a mnóstwo znajomości zachowało się w schowku jedynie jako wspomnienia.  Ale to nie jest tak, że jest mi z tym jakoś źle. Myślę, że po prostu nie spotkałam wtedy ludzi, z którymi mogłabym w przyszłości czuć i myśleć podobnie. Bo tak samo przecież graniczy z cudem. 


Nie żałuję żadnych relacji, każda jest jakimś doświadczeniem i czegoś nas uczy. Młodość jest także po to, by przeżywać i wyciągać wnioski. Ale wiem już, że o te dobre rzeczy należy dbać. W ogóle należy dbać o to, co się ma. Nic nie jest nam przecież dane na wieczność, przyjaciele także. Więc jeśli po kilku(nastu) latach posuchy czujemy nagle to coś, ten feeling, to znak, że wygraliśmy los na loterii. Los, którego należy nie wypuszczać z kieszeni. 

Bo przyjaźnie mają to do siebie, że palą się równie szybko jak tosty - potrzebują uwagi. A dobry toster jest w cenie. 




You Might Also Like

0 komentarze

zBLOGowani.pl

Formularz kontaktowy