Wena

8/18/2015


Wielu z nas do pisania inspirują sytuacje z życia wzięte. Nie chodzi, rzecz jasna o blogerki modowe, specjalistki DIY czy zafascynowane wzorami i dodatkami miłośniczki poszukiwania inspiracji wnętrzarskich. Mowa raczej o cichych obserwatorach ludzi i marudach, takich jak ja. Wymienieni uprzednio znajdą w sieci mnóstwo inspiracji do kolejnych wpisów. My mamy z weną największy problem. Bo jak dopada posucha w naszym życiu osobistym i nie mamy czasu na obserwacje innych, to nagle okazuje się, że nie mamy o czym pisać.

Brak tematu to jednak, moim zdaniem, nie największy problem. Znani i lubiani felietoniści przekonują bowiem, że często powstaje coś z niczego. Ba! Przypadkiem rodzi się naprawdę dobry tekst, który chwalony jest przez większą liczbę czytelników niż ten, w odczuciu autora, genialny. Ciężko mi zliczyć ile tekstów o niczym już przeczytałam. I były one naprawdę świetne. Jeśli więc wierzyć tym najlepszym, że poczucie braku tematu nie jest największym dylematem, to co nim jest?

Prawdziwą katastrofą jest sytuacja, w której mamy pomysł i nawet zaczynamy go realizować, aż tu nagle stajemy w miejscu, w którym nie wiemy co dalej. Wersje robocze tłoczą się na liście, a blog wieje pustkami. Uczucie tej bezsilności jest najgorszym z możliwych.


Wiele osób w takiej sytuacji załamuje się, poddaje i odchodzi. Inni tworzą coś na siłę, opisując swoje śniadanie czy wypad do kina na tanią komedię romantyczną, której finał można przewidzieć po pierwszych pięciu minutach seansu. Są też tacy, którzy robią sobie po prostu przerwę, ładują akumulatory i po krótszym lub dłuższym czasie wracają. Potrzebują go na poszukiwania nowej drabiny do bram powodzenia i zadowolenia z tego, co robią. Ja nie lubię robić czegoś tylko po to, żeby zrobić. Jeśli wypuszczam coś w świat, to chciałabym żeby choć jedna osoba przeczytała moje słowa z zadowoleniem i poczuciem, że nie zmarnowała swojego czasu.

Oczywiście łatwiej jest zacząć wszystko od nowa. Prawdziwym wyzwaniem jest kontynuowanie tego, nad czym się już pracowało, co się niejako porzuciło. Satysfakcja z udanego powrotu jest naprawdę ogromna. Jeśli jednak nie wyjdzie, trudno.  Ale zawsze warto próbować. Każda próba to nowe doświadczenie, które z pewnością zaowocuje w przyszłości.
-
Pomachałam na pożegnanie mojej dłuższej przerwie i z ogromną nadzieją wracam. Nie bałam się zatrzymać i poszukać nowej, stabilniejszej drabiny. Dałam sobie trochę czasu, przeanalizowałam, wyznaczyłam nowy cel. Z sentymentu  nie porzuciłam tego miejsca, trochę zaryzykowałam i mam nadzieję, że znalazłam właściwą, solidną drabinę. I oczywiście, że zawitam tu na dłużej...




fot. kaboompics.com

You Might Also Like

0 komentarze

zBLOGowani.pl

Formularz kontaktowy